Forum www.tpbrp.fora.pl Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
combie - ciąg dalszy

 
Odpowiedz do tematu    Forum www.tpbrp.fora.pl Strona Główna » Historia Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
combie - ciąg dalszy
Autor Wiadomość
combie
Członek Gildii
Członek Gildii


Dołączył: 01 Gru 2009
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

Post combie - ciąg dalszy
...dwaj nieumarli wyruszyli do południowego Ghost Lands aby rozprawić się z duchami i strzygami. combie postanowił pomóc lecz wiedział, że poradzą sobie sami. Po wypędzeniu upiorów z pewnej wieży, wkroczyli do czegoś co przypominało zamek. Lecz tylko przypominało. Wielkie mury z czarno-zielonego kamienia, stalowa brama i swąd dochodzący z bramy przyprawiały combiego o niepokój, lecz nie strach. Po przekroczeniu stalowej bramy ukazało się wielkie monstrum. Na jego widok combie przypomniał sobie opowieści o ghulach które napadały nocą na powozy, zagryzały konie, a flaki przejezdnych rozciągały po lesie budząc grozę po okolicznych wsiach. Ten potwór jednak ghula nie przypominał. Był wielki, znacznie większy od ghula. Miał tłusty, pożółkły brzuch z którego dziury i wystających żeber spływała ropa i krew. W lewej ręce dzierżył topór, zaś w drugiej hak na łańcuchu. Obok wystającego z pleców kręgosłupa, tuż przy łbie, widniała jeszcze jedna mała, zakrzywiona ręka. Jego dolna szczęka zwisała na ścięgnach z górnej szczęki a oczy świeciły mu głuchym, żółtym światłem. combie już biegł nań z młotem gdy spostrzegł, że Umsar rzuca czar. Już miał go uderzyć młotem i przycisnąć tarcza gdy monstrum padło na ziemię z głuchym pacnięciem a z jego brzucha wydobył się drażniący zapach zgnilizny. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć Umsar i Xanti już wchodzili w czeluść zamczyska. Dogonił ich lecz zaraz przystaną. Zamiast trawy i kostki na dziedzińcu, widniały trupy, zgnilizna, ektoplazma i inne świństwa. Zamiast służby ujrzał szkielety, ghule, zombie, kobiety na pajęczych nogach i inne straszydła. Poczuł niepokój, ale nie strach. Liczne pustowzroczne ślepia gapiły się na trójkę podróżników, lecz żadne ze straszydeł nie odważyło, lub nie chciało podejść, zaatakować ani bóg wie co jeszcze. Dopiero gdy zbliżyli się do jednego z lochów zaatakowały ich 2 szkielety i ghul. Nie stanowiły zagrożenia dla wędrowców. Po paru ciosach ich szczątki posypały się ze schodów. Zeszli schodami w dół do niedużego lochu bądź też krypty. ,,To tu" - powiedział Umsar. combie poczuł niepokój lecz nie strach. Weszli głębiej do krypty. Ukazał im się człowiek o blado-szarej skórze odziany w czarną, długą szatę. Dzierżył w bladej dłoni laskę z czarnym kryształem na jej końcu. combie skoczył nań z obuchem, zdzielił w bok, odparł tarczą i zaatakował znowu. Czarownik rzucał czary lecz combie posiadający dość dobra aurę antymagiczną uniknął większości zaklęć. Xanti zadał mu cios swym sztyletem atakując od tyłu. Czarownik słabł ale mógł dalej walczyć. Wykorzystał brak mocnego pancerza i pchnął kryształem laski Xantiego a drugim końcem uderzył w kolano combiego. Czarodziej powiedział kilka słów w niezrozumiałym dla nikogo języku. Nie dokończył zaklęcia. Leżał nieżywy na kamiennej posadzce krypty bądź też lochu. ,,To tylko niewielka cząstka zemsty" - powiedział Xanti i wyszedł z lochu razem z Umsarem i combiem. Pobiegli do sękatego drzewca wystającego z ziemi. Osiodłali swoje wierzchowce. combie - wielką i potężną bestie kodo, zaś Xanti i Umsar - szkieletowe konie. ,,Osiodłajcie wierzchowce, jedziemy do ziem plagi" - Powiedział Umsar wsiadając na swojego budzącego grozę, lecz nie w oczach combiego konia. Jadąc omijali domki stawiane przez krwawe elfy i spróchniałe ogrodzenia, płoty.
Dotarłszy na ziemie plagi skierowali się w celu odpoczynku na opuszczoną wieżę zbudowaną prawdopodobnie przez elfy. ,,Spójrzcie tylko na tez zioła. Uwarzę z nich wiele eliksirów. Niektóre nadają się do jedzenia" - powiedział combie mijając kępy niedużych kwiatów z fioletowymi liśćmi. Gdy dotarli do ruin wierzy mogli zobaczyć większą część krajobrazu ziem plagi. Stare, spróchniałe drzewa, wyjałowiona gleba, Zniszczone domy w których kiedyś prawdopodobnie żyli ludzie. ,,Tu się zatrzymamy. Na noc" - orzekł Umsar po czym usiadł na starej skrzyni. ,,rozpalę ognisko" - odpowiedział combie i zabrał się za krzesanie iskier z krzemieni. Rozpalił je szybko i już piekł kawałki mięsa które miał w sakwie. Xanti dosiadł się do ogniska wyciągając brązowego grzyba i skórzaną manierkę z wodą. Poczęli wymianę argumentów na temat otaczającej ich krainy i ziół w niej rosnących. Umsar zszedł ze skrzyni i powiedział ,,widzę tu stary zbiór książek. Nie przeszkadzajcie sobie, idźcie spać a ja poczytam". ,,Jeśli znajdziesz coś o tych cholernych centaurach, daj znać" odparł combie, na co Umsar pokiwał głową. Po pół godzienie, gdy ognisko już przygasało, Xanti ulokował się pod ścianą i zasną. combie położył się w miejscu w którym siedział by ogrzać sobie stopy. Nie mógł spać. Miał urazę do siebie, że traci czas na sen zamiast szukać pomocy dla swego kraju. Przypomniał sobie twarz swej siostry Mani, jak razem zbierali zioła w słońcu Mulgore, jak ganiali preriowe pieski, jak zanosili jedzenie psu imieniem Kyle. combie spał.
Xanti obudził się pierwszy, co oznaczało, że combie spał dość długo jak na niego. Działo się tak kiedy wypił eliksir regeneracji albo śnił o czymś przyjemnym. Łotrzyk obudził combiego, po czym oznajmił mu, iż Umsar zniknął. combie zaniepokoił się zniknięciem Umsara. ,,Jeśli był to jakiś potwór, lub inne paskudztwo - na pewno było silne. Umsara nie da się dość łatwo pozbyć. I czemu nie zaatakował nas?" - oznajmił combie z niepokojem.
-,,Widzę ślady nieumarłego - rzekł Xanti przykucając na drodze - osiodłaj kodo." Nie minęło wiele czasu zanim wyruszyli w drogę. Xanti prowadził. Niekiedy zaczepiały ich potwory takie jak przeklęte ogary lub ghule ale dla młota combiego nie miały większego znaczenia. Po pewnym czasie ślady doprowadziły dwóch podróżników do, na pozór, opuszczonego domu. Drewno z jakiego go zrobiono już dawno straciło kolor. Teraz było szare, spróchniałe. Dom nie miał drzwi. Po wejściu do środka spostrzegli, że dom ma tylko jedno piętro, żadnych mebli, jedno okno, kominek i dziurę w suficie. Spostrzegli również nieumarłego ubranego w jasnoczerwoną szatę. ,,Kimże jesteś?" - zapytał combie. ,,Wynocha z mojego domu!" - oburzył się nieumarły. ,,Spokojnie chcemy tylko porozmawiać" - powiedział Xanti podchodząc bliżej. ,,Mówcie czego chcecie" - odburknął nieumarły. Po krótkiej rozmowie okazało się, że ów martwiak nie zna ani nie widział Umsara.
Xanti zadecydował powrót do wieży. combie był przeciw, lecz po namowach uległ. Po drodze natknęli się na dziwną odmianę przeklętego ogara. Skoczył na combiego który odparł go tarczą, lecz uderzenie było na tyle silne, aby strącić combiego z kodo. Xanti zniknął i zaatakował ogara od tyłu. combie wstał, zaklął swój obuch ogniem i ruszył ku agresywnemu zwierzęciu. Zdzielił go młotem w pysk i poraził ognistym szokiem. Xanti atakował sztyletami. Ogar wsparł się na tylnych nogach i skoczył na combiego, lecz ten obrócił się i mocno zadrapał mu pysk krawędzią tarczy, po czym doprawił ciosem w grzbiet i zmroził lodowym szokiem. Ogar miotał się między taurenem a nieumarłym, lecz Xanti zadał ostateczną ranę w szyję. Ogar padł nie żywy na ziemię a z jego ran wysączyła się substancja czerwona, lecz nie przypominająca krwi. ,, Tu nie jesteśmy bezpieczni" - powiedział combie siodłając kodo.
Tauren wraz z nieumarłym zmierzali ku zachodowi. Ich wierzchowce poruszały się wolno, nie biegły. Zmęczone długim galopem musiały zwolnić, lecz nie było czasu na odpoczynek. Nagle Xanti usłyszał krzyk dobiegający ze wzniesienia które właśnie mijali. combie nie potrafił rozpoznać słów, ale głos był znajomy. ,,Kimże jesteś!" krzyknął. Brak odpowiedzi. Znowu usłyszeli krzyk, tym razem głośniejszy. ,,Ujawnij się!" wciąż krzyczał combie. Po paru minutach bez odpowiedzi postanowili ruszać dalej, gdy nagle głos odezwał się znowu: ,,Xanti! Taurenie!". ,,Pokaż się!" wrzasnął Xanti. Wtem ze wzniesienia spadł szkieletowy koń a nań nieumarły. ,,Umsar czekaj!" krzyknął Xanti i popędził swego konia. combie również nakazał kodo biegu. Jego wierzchowiec biegał długo, lecz combie wiedział, że stać go jeszcze na nie jeden wysiłek. Umsar był szybszy lecz dwaj podróżnicy nie tracili go z oczu. Po niedługim czasie ukazały się wysokie, ośnieżone góry. Szara ziemia przemieniała się w puchaty śnieg. Umsar skręcił do opuszczonego, zniszczonego domu z zapadającym się dachem. Wbiegł do środka. Za nim Xanti i combie. combie zeskoczył z kodo i wbiegł do środka. Xanti nie zszedł z konia. W opustoszałym domu wałęsało się kilka szkieletów i dziwnie przyodziani ludzie. Zaatakowali podróżników którzy ledwie zdołali przejść przez poszarzałe drzwi. Xanti zasztyletował kilku ludzi przyodzianych w długie ciemnoczerwone szaty. combie miażdżył szkieletom czaszki i inne kości swym młotem. W drugim pokoju czekał Umsar. ,,Czemu uciekłeś?" zapytał combie bez zbędnych powitań. Poczęli długo rozmawiać po czym umilkli na chwilę. combie rozpalił ognisko. Zjadł banana. Po dłuższym milczeniu Umsar wyszedł z domu. Pośpieszył z nim Xanti. combie kończąc czwartego banana również wyszedł. Gdy przekroczył próg domu Umsar prowadził z Xantim zaciętą wymianę zdań i argumentów. combie próbował ich uspokajać - bez skutku. w niedługim czasie kłótnia nabrała poważniejszego obrotu. Umsar wyciągnął różdżkę, Xanti przygotował sztylety. Łotrzyk zniknął w cieniu rzucanym przez dach domu. Szykował się do ataku zza pleców. Umsar czekał na schodach. Wtem Xanti wyskoczył zza krzaka i począł sztyletować Umsara. Pierwszy cios przebił szatę nieumarłego. Następne napotykały tylko powietrze. W miejscu gdzie stał Umsar niczego już teraz nie było. Niczego poza kupką popiołu. Xanti pochylił się nad popiołek i przez chwilę bacznie się przyglądał. combie obserwował z daleka. Nagle, nie wiadomo skąd, pojawiła się latająca zielona kula przypominająca oko. Xanti poderwał się. Kula okrążyła combiego kilka razy i poleciała ku Xantiemu który wydawał się zdezorientowany. ,,Spokojnie strachliwa kuro. To oko kilrogga. Czytałem o tym. Czarownik może przejąć kontrolę nad okiem by udać się i eksplorować rożnie, czasami niebezpieczne miejsca. Jeśli pójdziemy za okiem może doprowadzić nas do jego posiadacza." powiedział combie wsiadając na kodo. Xanti posłuchał i też wsiadł na swego wierzchowca. Oko doprowadziło ich do siedziby złodziei. Jak się okazało tu szkolił się Xanti i tu poznał Umsara. combie bacznie obserwował swoją sakiewkę, lecz Xanti uspokoił go, że z nim nie grozi mu kradzież. Po schodach dużego domu, który był siedzibą złodziei, doszli na balkon. Xanti spostrzegł Umsara biegnącego miedzy niewielkimi górami. Zeskoczyli z balkonu na ziemię. Melina była położona u podnóża góry z licznymi wzniesieniami. Pobiegli za Umsarem do małego jeziorka. Umsar stał u jego brzegu. ,,Przygotujcie się na przyjście Ivana! Ivan jest potężny! Ivan z pomocą którego zemścimy się na Arthasie jest blisko!" Wykrzyczał Umsar.


Ostatnio zmieniony przez combie dnia Pią 22:50, 29 Sty 2010, w całości zmieniany 5 razy
Wto 20:59, 12 Sty 2010 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum www.tpbrp.fora.pl Strona Główna » Historia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin