Forum www.tpbrp.fora.pl Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Z cyklu ,,Zapomniane opowieści" - zmiany na stałe.

 
Odpowiedz do tematu    Forum www.tpbrp.fora.pl Strona Główna » Historia Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Z cyklu ,,Zapomniane opowieści" - zmiany na stałe.
Autor Wiadomość
combie
Członek Gildii
Członek Gildii


Dołączył: 01 Gru 2009
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

Post Z cyklu ,,Zapomniane opowieści" - zmiany na stałe.
Jaskinia była wąska i wilgotna. Światło wytworzone przez ognika Lamai, odbijało się od kropelek wody na ścianach i mokrego mchu. Śmierdziało formaliną.
- Tunel chyba nie ma końca. - Szepnęła Lamai, a ognik oświetlił jej twarz.
- Nieważne. Na końcu czeka na nas zadanie do wykonania. Słyszałaś, wszyscy słyszeliśmy co tu się dzieje. - Skomentował głośniej niż szeptem Kams.
- Aż mnie ciarki przeszły jak to usłyszałam. - kontynuowała druidka.
- Dlatego tu jesteśmy. Żeby to zakończyć. - antikurnijski wojownik nie dawał popsuć wrażenia heroicznego. Szli dalej, już coraz mniej, krętą jaskinią która coraz mniej przypominała jaskinię, a coraz bardziej sztucznie wydrążony chodnik. Nieregularne sklepienia przechodziły w symetryczne i, w miarę, gładkie ściany. Korytarz był już na tyle szeroki, że nie musieli iść gęsiego.
- Widać drzwi. - Stwierdził Eltan. - Kams daj klucz, który dał ci tamten kupiec.
- Trzymaj. - Kams podał ciężki żelazny klucz, który już na oko pasował do ciężkich, dębowych drzwi. Zamek szczeknął, a zapach formaliny mocno uderzył im w zmysł węchu. Nie spodziewali się straży jako że nikt nie spodziewał się ich.
- Mapa. - polecił Eltan - Ognik tu, blisko.
- Cholera, - kontynuował - ale nabazgrane. Dobra, jeśli my jesteśmy przed tym czymś co wygląda jak jelito, to sale z komorami powinny być na prawo. - Paladyn rozejrzał się po wielkiej sali w której się znajdowali, wodził wzrokiem po naturalnych sklepieniach, ułożył sobie w głowie, że połączono dwie naturalne jaskinie podziemnym chodnikiem. Poszedł w stronę którą kartograf zaznaczył jako korytarz w prawo, w rzeczywistości biegła ona raczej prosto, niewiele odchylając się w wyznaczoną stronę. Po drodze zauważyli inne przejście, ale uznali je za niewłaściwą drogę, gdyż swąd formaliny malał gdy się doń zbliżali. Weszli w kolejne drzwi. Do smrodu, doszła teraz woń gnijącego mięsa. Po obu stronach korytarza zauważyli kraty. Oddzielały małe, niewidoczne w mroku cele. Śmierdziało niemiłosiernie. Po chwili wahania ruszyli na przód. Eltan na przedzie, za nim Kams, a na końcu Lamai, która strachliwie wodziła wzrokiem po celach. Antikurnijski wojownik też się bał, szedł tuż za paladynem, który z resztą też czuł niepokój. Lamai przystanęła na chwilę przy jednej z cel, czuła coś dziwnego, coś co wewnętrznie kazało jej zbadać wnętrze celi. Spojrzeć przez mrok. I wtedy usłyszała krzyk. Machinalnie, z szybkością języka kameleona nie mal odwróciła się w stronę towarzyszy. Bo to wcale nie coś z celi krzyczało, lecz Kams. Wybuchnął krzykiem strachu, ale też ulgi, że wie co go czeka, i, że dzielą go przed tym czymś cztery grube metalowe pręty. Kams patrzył jak humanoidalny dziwoląg próbuje przedostać się przez kraty, wyciąga ohydnie fioletowe ręce, tłucze skatowaną głową o ścianę więzienia. Wzdycha chorobliwie i charczy paskudnie. Obrzyguje krwawym szlamem siebie i podłogę dookoła, a śmierdzi przy tym tak, że zmarłego by przebudził. Stwór przestaje na chwile, zanurza się w mrok, po czym z całym impetem uderza w pręty, odbija się od nich, i pada z ohydnym plaśnięciem na kamienną posadzkę w celi. Eltan pierwszy odzyskał zimna krew:
- Chodźcie. Im szybciej stąd wyjdziemy tym lepiej.
- Ale... - zaczął Kams, ale Paladyn mu przerwał:
- Jemu już nie pomożemy. Lamai, trzymasz się?
- Tak, tak myślę - odpowiedziała druidka chwiejnym głosem.
- Dobrze. Idziemy. - Ponaglił Eltan.
- A straże? - zaniepokoił się wojownik. - Na pewno hałas rozniósł się po wszystkich salach.
- Nie sądzę, żeby ktoś przyszedł. Takie dźwięki to pewnie tu norma.
Niczym odeszli stwór wydał jeszcze jeden przeciągły i żałosny jęk.
- A może by go tak, no wiesz. - Lamai odwróciła się w stronę celi, spojrzała z żalem.
- Nie, on już i tak nie żyje. - odparł paladyn wchodząc na schody prowadzące do następnego pomieszczenia.
Stopnie prowadziły jedynie jedno piętro w górę. Na tym poziomie zapach formaliny niemal zwalał z nóg. I przyprawiał o ból głowy. Gdy tylko zauważyli ruch zakapturzonych postaci ukryli się za szklanymi komorami, stojącymi tuż przy drzwiach i rozciągającymi się wzdłuż sali. Postacie zajęte mieszaniem chemikaliów nie spostrzegły trójki intruzów, najwyraźniej byli zbyt zajęci swą praca by przejąć się odgłosem otwieranych drzwi.
- Ich jest trzech, nas też, ale my wykorzystamy element zaskoczenia. Mamy przewagę. - Eltan zaczął obmyślać plan - Lamai w karalucha, odetniesz im drogę ucieczki. Ja odwrócę ich uwagę, a Kams... po prostu rób co umiesz najlepiej.
Wszyscy na raz przytaknęli głowami.
W miejscu gdzie kucała druidka nie było już żadnej druidki, a jedynie mały robak, karaluch. Karaluch przeszedł między komorami, przemieszczał się między stołowymi nogami, między fiolkami które leżały na podłodze aż do następnych drzwi, które stanowiły jedyną drogę ucieczki. Lamai przywołała do siebie ognika, co jednocześnie było znakiem dla reszty. Zaniepokojone ognikiem postacie przewały pracę, wpatrywały się bezmyślnie w latające źródło światła. Eltan nie czekał długo. Wyskoczył zza komory, a złote światło wybiło z jego ręki rozpadając się na podłodze i przemieniając w oślepiający rozbłysk. Kams wybiegł zza wielkiego słoja, z krzykiem na ustach szarżował na pierwszego osobnika i rozpłatał go jednym cięciem miecza, a krew sowicie obryzgała ścianę, stół i dwóch pozostałych ludzi. Eltan obalił drugiego tarczą i wykończył prostym pchnięciem w pierś. Trzeci zdołał oprzytomnieć i rzucił się do ucieczki. Już był przy drzwiach, kiedy mały karaluch zmienił formę na wielkiego niedźwiedzia i zmiażdżył zszokowanego jegomościa.
- Nic ci nie jest? - Zapytał Eltan, kiedy zauważył jak druidka łapie się za głowę, a drugą ręką opiera o ścianę.
- Nie, nic. Zbyt szybko zmieniłam postać. Zaraz mi przejdzie. - Odpowiedziała.
- Dobrze, ruszamy dalej.
- A co z pracą tych koszmarnych stworzeń, bo ludźmi tego nazwać nie można. - Wtrącił się Kams - Może dostarczy nam jakichś wskazówek? Spójrz na te...
- Już widziałem. - Przerwał paladyn. - Nic ciekawego. Idziemy dalej.
Przeszli przez korytarz na końcu którego umieszczone były kolejne drzwi. Usłyszeli wiele różnych głosów.
- Co najmniej sześć osób. - Szepnął wojownik, przykładając ucho do drzwi. - Damy im radę.
- Czekaj. Nie wiemy co tam jest. Posłuchajmy...
... - Nie widzę postępów! To mieli być wierni słudzy, a co tu mam?! Gnijącego zombie!
- Panie, daj nam trochę więcej czasu, ludzka anatomia wcale nie jest taka prosta...
- Cisza! Jeśli do przyjazdu lorda dalej będę miał kupę cholernie śmierdzącego mięsa, zmuszę was żebyście sami wypili to ścierwo. No, już! Wracać do pracy!
- Tak, panie...
... - Chyba wyszedł. Kams, wyważasz drzwi i obalasz tych... to co tam zobaczysz. Później odcinasz drogę ucieczki. Lamai, przemień się w niedźwiedzia. Zdołasz?
- Tak, tak sądzę...
- Eeeeerrrhhh... co mi się stało?
- Morda, sukinsynu! Jeszcze raz się odezwiesz, a zapierdolę ci taką mieszankę, że będziesz kurwa rzygał własnym gównem!
Drzwi wypadły z zawiasów z potężną siłą i runęły na kamienną posadzkę. Z krzykiem na ustach wpadł Kams, powalając wszystkich osobników odzianych w tanie, szare szaty na ziemię. Zaszarżował na jegomościa stojącego przy kolejnym przejściu i jednym mocarnym cięciem odrąbał mu głowę. Krew wyprysnęła w fontannie do góry, a ciało bezwładnie osunęło się na kamień. Następnie Eltan obalił dwóch próbujących wstać pracowników, w trzeciego wystrzelił złoty pocisk, który przemienił jego ciało w kupkę prochu. Czwartego ogłuszył kolejnym czarem. Na końcu Lamai w formie czarnego niedźwiedzia rozszarpała szatę wraz z ubranym w nią człowiekiem, malując podłogę na kolor rubinu. Paladyn złapał za kołnierz ogłuszonego sługę i mocno nim potrząsnął.
- Jak ich uwolnić? Gadaj, bo wytnę ci skórę od kości! Powoli.
- Na stole leży klucz. Nie rób mi krzywdy! Proszęęęee... - Osobnik rozpłakał się pod presją, a cała drużyna poczuła zapach moczu. Eltan spuścił człowieka na posadzkę, przytknął dłonie do jego skroni i skupił świętą Moc.
- Przecież... - Powiedziała Lamai drżącym głosem i urwała na chwilę. - Mogłeś go oszczędzić.
- Chciałby stąd uciec. Nic tu nie ma i nic tu nie zostanie. Zacząłby kraść, może nawet zabijać. Nic nie obiecał. Kto wie, może nawet wznowiłby eksperymenty.
- Eltanie, każdy zasługuje na drugą szansę. - Wyrecytował Kams. - Jako paladyn powinieneś o tym wiedzieć.
Paladyn nie odpowiedział. Podszedł jedynie do drewnianego stołu, wziął dziwne pokrętła i otworzył pierwszą komorę. Ze szczękiem rozwarły się zamki. Oburącz odkrył pokrywę, a roztwór formaliny wylał się na podłogę, rozprzestrzeniając okropny zapach. Wewnątrz kapsuły zauważyli ciało czegoś, co było, ale już na pewno nie jest człowiekiem. Lamai pisnęła, odsunęła się. Kams odwrócił wzrok. Kolor skóry wahał się miedzy fioletowym, a zgniło-zielonym. Kończyny, jakby oddzielone od reszty ciała zdawały się utrzymywać jedynie na ścięgnach. Lecz najmisterniej zmieniona była twarz. Oczy miały różną wielkość, brakowało nosa i jakichkolwiek włosów. Tkanka była naciągnięta, uwydatniając kości, które wydawały się puste. Usta rozwarte w minie poddania starały się nie błagać o nadzieję. Całe ciało skrzywione w jęku bólu. Powolnie i gnuśnie wrak człowieka przekręcił głowę, sapnął charcząco i otworzył oczy. Jedno opuchłe i wystające, zdawało się zaraz wyskoczyć, lub wystrzelić czymś obrzydliwym, drugie małe, dziwnie niepasujące. Osobnik poruszył ustami, jakby chciał coś błagalnie powiedzieć.
- Otwórzcie pozostałych. - Wydał rozkaz Eltan i rzucił pokrętło Kamsowi. Następnie zwrócił się do istoty w kapsule. - Musimy iść, ruszaj się.
Człowiek, jakby na rozkaz, wyszedł z komory. Patrzył na paladyna, po czym zwymiotował żółcią na własną klatkę piersiową i podłogę przed nim.
- Nie jesteś stąd. - wychrypiał.
- Przyszedłem wam pomóc. Uwolnię was, wystarczy, że za mną pójdziecie. - odpowiedział Eltan.
- Zawsze za kimś chodzę. Co mam robić?
- Chcę cię stąd wydostać. Wyprowadzę was z tego miejsca.
- Co mam dla ciebie zrobić panie?
- Chodź ze mną.
Pozostali odmieńcy zostali uwolnieni z kapsuł. Wystarczyło jedynie dojść do wyjścia. Kams potężnym kopnięciem wyważył drzwi, za którymi, wg mapy, miała być prosta droga na zewnątrz. Zmienieni ludzie podążali wiernie za drużyną, aż do samego końca. Widać było wyjście, przyspieszyli kroku. Światło wydawało im się piękne, zieleń krzewów i liści kojąca, mimo tego Eltan czuł, że coś jest nie tak. Spojrzał na uwolnionych osobników. Patrzyli na przyrodę pytająco. Nagle jeden z nich podszedł do Eltana i ze spłoszeniem rzekł:
- Widzisz to? Widzisz słońce? Widzisz drzewa? A czy widzisz nas? Spójrz na nas! Ja cie rozpoznaję. Jesteś człowiekiem, tamten człowiek nazywał cie paladynem. Wiem kim oni są. A wiesz kim ja jestem? Mutantem. Odmieńcem. Ludzkim pomiotem. Uratowałeś nas i co? Myślisz, że moja żona przyjmie mnie z powrotem?! Myślisz, że moje dzieci będą widzieć we mnie ojca?! Nie pasujemy do tego świata, już jesteśmy inni. Nasze miejsce jest tam gdzie nas zmieniono. Nie ma dla nas miejsca na świecie. - Człowiek odsunął się, powiedział coś do pozostałych mutantów i razem weszli z powrotem do swojego więzienia, do swoich cel, do swojego świata.


***

Ognisko trzaskało ponuro, wydzielało dym za sprawą mokrego igliwia które się w nim znalazło. Nikt nie mówił, Kams jedynie żuł leniwie suszone mięso. Wojownik, druidka i paladyn wpatrywali się w ognisko, tępo szukając czegoś w jego ogniu. Niby myśleli, ale ich umysły były pełne dziwnej pustki. Nie zauważyli, że szczur podkrada im chleb z torby, uradowany łatwym łupem. Strzeliło ognisko, kawałki drewna zawaliły się smętnie wydając kilkadziesiąt iskier w górę, które za chwile zabrał lekki wiatr. Ujawniło to na chwilę obserwująca ich postać, której również nie zauważyli. Postać zbliżyła się teraz ogień wyraźnie oświetlał jej czarny płaszcz, który wydawał się lekko falować niczym woda, niczym ciekłe lustro. Osobnik nosił kaptur, lecz nie zasłaniał twarzy. Mimo to nie było jej widać. Drużyna zwiesiła wzrok na postaci, która w tym właśnie momencie przemówiła posępnie, z wyższością:
- Widzę, że się nie obawiacie nieznajomego Paladynie przychodzę do ciebie, bo potrzebuje pomocy. Nie obawiaj się, twoja pomoc zostanie wynagrodzona. Przysługa za przysługę, układ najkorzystniejszy obustronnie.
- Usiądź. - odpowiedział smętnie Eltan. - Z czym przychodzisz?
- Jesteś paladynem, - przybysz stał jak stał - twoim powołaniem jest niszczenie i zapobieganie złu...
- Nie wiem czym jest zło. - Przerwał mu.
- A ja jestem magiem. Wiesz, że mogę się dowiedzieć co siedzi w twojej głowie. Jeśli nie chcesz o czymś mówić, jestem w stanie sam się tego dowiedzieć. Jeśli pozwolisz.
- Odejdź, nie będziesz grzebał mi w umyśle. - wypowiadając te słowa Eltan czuł jak jakaś niewyobrażalnie potężna siła wchodzi do jego czaszki, lecz jej nie rozpycha, nie jest gwałtowna. Starannie przeszukuje mu pamięć i wspomnienia wyszukując tylko ostatnie przeżycia, nie ośmiela się dowiedzieć więcej niż potrzebuje. Paladyn złapał się za głowę, lecz to doznanie znikło tak szybko jak się pojawiło. - Odejdź kimkolwiek jesteś! Kams, Lamai miejcie się na baczności.
- Już wszystko wiem. - oznajmił przybysz - Postąpiłeś słusznie. Zniszczyłeś zło, zastępując je dobrem. Na twoją niekorzyść jedynie zadziałał czas. Zrobiłeś wszystko co mogłeś. W takim stadium nie było dla nich ratunku. Nikt już ich nie wykorzysta, mutageny zostały zniszczone. Badacze nie żyją, więc nie wznowią eksperymentów.
- Ale, - Eltan schował tarczę i opuścił miecz. - dla nich to nie było dobre, teraz będą się szwendać po jaskiniach, wszystkim wyszło na dobre, tylko nie nam i nie celom mutacji.
- Zgadza się. Dobro ogółu jest ważniejsze niż jednostki. Dwa kroki w przód i jeden w tył to postęp. Mogę pokazać ci więcej zła, jego oblicza, maski i twarze. W zamian chcę pomocy.
- Jak mogę ci pomóc?
- Zniszcz zło. W jego epicentrum. Wiem jak dotrzeć do jego kwintesencji. Ale sam nie dam rady. Chcę podróżować u twojego boku.
- Brzmi jak podstęp. Daj dowód, że mogę ci zaufać.
- Proszę. - gość powolnie podniósł swoją prawą rękę do góry, tak aby każdy mógł się dokładnie przyjrzeć. Następnie drugą ręka pociągnął za rękaw, który odsłonił dłoń. Dłoń demona. - Widzisz to? Czy wy to widzicie? Czyste zło skaziło moje ciało. Jestem demonicznym bękartem, pomiotem. Wiem kto to zrobił. Wiem jak do niego dotrzeć. Wiem jak to zniszczyć. Ale nie jestem wybrany do tego celu. Złem niszcząc zło stworzę go jeszcze więcej. To twoje zadanie, Niosący Światło.
Eltan nigdy czegoś takiego nie widział, jedynie czytał w Solastis księgi. Stał przed nim półdemon. Paladyn zastanowił się chwilę, po czym rzekł:
- Jutro wyruszamy.
- Jak możesz?! - zerwał się Kams - Przecież to demon w czystej postaci! Dobędę miecza i skrócę to zło o głowę!
- Stój. To jedyna taka okazja. Gdy spenetrował moją głowę, czułem jakaś delikatność. Demon już by nas zabił.
- Nie będę stał i patrzył jak opętuje cię ciemność! Giń plugawcu! - Kams zaszarżował z wściekłością na przybysza, i ciął na odlew. Ale cios nawet nie drasnął gościa. Cala siła uderzenia skierowała się przeciwko uderzającemu jak tylko dotknął jego płaszcza. Oszołomiony wojownik walnął o ziemię z impetem. Zerwała się Lamai.
- Nic mu nie będzie. - odezwał się osobnik - Tobie też radzę się uspokoić.
Kams podniósł się ociężale z ziemi, ale jakby przestraszony nie wznowił ataku.
- Kams, odpocznij. - odezwał się Eltan - Jutro rano wyruszamy.
Ognisko dogasało powoli, strzeliło od czasu do czasu iskrami oświetlając przybysza, ale i tak nie było widać jego oblicza. Gdzieś zaszumiał wiatr, gdzieś zawył wilk. Pod osłoną kaptura powodującego cień, zagościł znikomy chytry uśmiech. Ale nikt nie mógł tego zobaczyć.


Ostatnio zmieniony przez combie dnia Pon 23:38, 16 Maj 2011, w całości zmieniany 5 razy
Czw 22:51, 21 Paź 2010 Zobacz profil autora
Ikaryndia
Użytkownik


Dołączył: 06 Lut 2010
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

Post
Nie pasuje mi tylko "Niczym..." zamiast tego dałabym Nim...
A tak poza tym to bardzo przyjemnie się czyta, ja bym dodała trochę więcej emocji , bo się nie mogę utożsamić z bohaterami ;p, ale tak to bardzo mi się podobało Szeroko uśmiechniętySzeroko uśmiechniętySzeroko uśmiechnięty


PS. nie wiem czy tęskniliście ale wróciłam.. Chociaż widzę, że dawno tu nikogo nie było tak jak na face.. Smutny
Pią 1:41, 28 Sty 2011 Zobacz profil autora
combie
Członek Gildii
Członek Gildii


Dołączył: 01 Gru 2009
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

Post
JESZCZE NIE SKOŃCZYŁEM!!! Ta, tęskniliśmy.
Nie 21:45, 30 Sty 2011 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum www.tpbrp.fora.pl Strona Główna » Historia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin